niedziela, 11 września 2011

Rozdział 10

Nagle głośny dzwięk pogotowia i policji. Czułam jak ktoś trzyma mnie mocno za rękę i powtarza.
-Przeżyjesz tylko otwórz oczy, obudz sie!
Ten głos doprowadził mnie do dreszczy. Tak, to był Patryk. Chciałam cofnąć moją rękę ale nie dałam rady, nie mogłam się ruszać, nie moglam otworzyć oczów.
Nagle poczułam łzy na moich policzkach, nie chciałam,żeby On płakał. Z biegiem czasu nie słyszałam już tego głosu, nie czułam już tego ciepła na mojej ręce, nie czułam już nic. Umarłam? Może... To nawet lepiej, bo po co mam tutaj żyć jak nie mam już dla kogo. Wolę odejść tam do góry, do babci. A gdy czas zagoi tą ranę i ten bół , który stworzył Patryk to być może będę mogła na Niego z białej chmurki popatrzeć. Być może wtedy będzie miał już żonę, dzieci, swój własny dom z ogrodem i wiernego psa. Lub może... Nagle wyrwał mnie z rozmyśleń głośny trzask i... Obudziłam się, żyje na tym świecie. Leżałam na łóżku szpitalnym a przed sobą same przyjazne twarze na których są jeszcze resztki łez oraz twarz Patryka,który trzyma mocno moją rękę i dalej płyną mu łzy po policzkach. Popatrzyłam się na Niego, patrzył się prosto w moje zielone tęczówki, po czym wstał puścił moją rękę, wytarł ostatnią łzę, która mimowolnie mu spłyneła i wyszedł.. Tak po prostu wyszedł, odwracając się na pięcie. Niby się obraził?! Przecież to przez Niego! Po policzku spłyneła mi łza, oznajmiłam rodzinie,że chcę teraz zostać sama. Wszyscy wyszli i po pięciu minutach rozmyśleń wszedł lekarz.
-No widzę,że już się czujesz lepiej. - Powiedział uśmiechając się.- Otóż chciałem z Tobą porozmawiać, nie jest Twoim wrogiem, jestem lekarzem, który chce Ci tylko pomóc.
-Nie potrzebuję pomocy.- Powiedziałam stanowczo odwracając głowę na drugą stronę poduszki,żeby uniknąć wzroku doktora.
-No jak chcesz...-Powiedział wstając.
-Nie! Niech pan poczeka.. - Powiedziałam próbując siadnąć na łóżku lecz nie dałam rady.
-Nie , leż. Nie wolno Ci wstawać. - Powiedział Lekarz siadająć na poprzednie miejsce na krześle.
-Oj tam, oj tam. Co chce pan wiedzieć? - Zapytałam wprost.
-Otóż chciałem sie zapytać jak to się stało,że znalazłaś się pod kołami samochodu. Otóż uderzył On w Cb z dużą siłą... Trzy dni leżysz już tutaj.
-Co?! Trzy dni?! Przecież to nie możliwe! - Wykrzyknełam niedowierzając.
-Osoba, która jest nieprzytomna nie ma poczucia czasu, spokojnie. - Uspokajał lekarz. - A wiec? Jak to sie stało... ?
Poczułam znowu na policzku łzę, po czym powoli próbowałam sobie przypomnieć jak to się stało lecz gdy tylko w głowie pojawiła się kłótnia z Patrykiem wybuchłam płaczem.
-No tak po prostu ... biegłam i wpadłam na drogę. - Powiedziałam. Przecież nie mogłam opowiadać mu o mnie i o Patryku.
-Ehh .. No dobrze, mam dobrą wiadomość. Jeśli dzisiaj poczujesz się lepiej to jutro możesz już iść do domu. - Powiedział zmartwiony doktor.
-No nareszcie, aż trzy dni leżałam w łóżku. - Powiedziałam tym faktem troche pocieszona.
-Noo... Widzisz. Ja już pójdę bo mam jeszcze kilka pacjentów do przebadania. Do widzenia.
-Do widzenia! - Powiedziałam.
-Całkiem miły ten doktor- Pomyślałam i po minucie usnełam..