niedziela, 11 września 2011

Rozdział 10

Nagle głośny dzwięk pogotowia i policji. Czułam jak ktoś trzyma mnie mocno za rękę i powtarza.
-Przeżyjesz tylko otwórz oczy, obudz sie!
Ten głos doprowadził mnie do dreszczy. Tak, to był Patryk. Chciałam cofnąć moją rękę ale nie dałam rady, nie mogłam się ruszać, nie moglam otworzyć oczów.
Nagle poczułam łzy na moich policzkach, nie chciałam,żeby On płakał. Z biegiem czasu nie słyszałam już tego głosu, nie czułam już tego ciepła na mojej ręce, nie czułam już nic. Umarłam? Może... To nawet lepiej, bo po co mam tutaj żyć jak nie mam już dla kogo. Wolę odejść tam do góry, do babci. A gdy czas zagoi tą ranę i ten bół , który stworzył Patryk to być może będę mogła na Niego z białej chmurki popatrzeć. Być może wtedy będzie miał już żonę, dzieci, swój własny dom z ogrodem i wiernego psa. Lub może... Nagle wyrwał mnie z rozmyśleń głośny trzask i... Obudziłam się, żyje na tym świecie. Leżałam na łóżku szpitalnym a przed sobą same przyjazne twarze na których są jeszcze resztki łez oraz twarz Patryka,który trzyma mocno moją rękę i dalej płyną mu łzy po policzkach. Popatrzyłam się na Niego, patrzył się prosto w moje zielone tęczówki, po czym wstał puścił moją rękę, wytarł ostatnią łzę, która mimowolnie mu spłyneła i wyszedł.. Tak po prostu wyszedł, odwracając się na pięcie. Niby się obraził?! Przecież to przez Niego! Po policzku spłyneła mi łza, oznajmiłam rodzinie,że chcę teraz zostać sama. Wszyscy wyszli i po pięciu minutach rozmyśleń wszedł lekarz.
-No widzę,że już się czujesz lepiej. - Powiedział uśmiechając się.- Otóż chciałem z Tobą porozmawiać, nie jest Twoim wrogiem, jestem lekarzem, który chce Ci tylko pomóc.
-Nie potrzebuję pomocy.- Powiedziałam stanowczo odwracając głowę na drugą stronę poduszki,żeby uniknąć wzroku doktora.
-No jak chcesz...-Powiedział wstając.
-Nie! Niech pan poczeka.. - Powiedziałam próbując siadnąć na łóżku lecz nie dałam rady.
-Nie , leż. Nie wolno Ci wstawać. - Powiedział Lekarz siadająć na poprzednie miejsce na krześle.
-Oj tam, oj tam. Co chce pan wiedzieć? - Zapytałam wprost.
-Otóż chciałem sie zapytać jak to się stało,że znalazłaś się pod kołami samochodu. Otóż uderzył On w Cb z dużą siłą... Trzy dni leżysz już tutaj.
-Co?! Trzy dni?! Przecież to nie możliwe! - Wykrzyknełam niedowierzając.
-Osoba, która jest nieprzytomna nie ma poczucia czasu, spokojnie. - Uspokajał lekarz. - A wiec? Jak to sie stało... ?
Poczułam znowu na policzku łzę, po czym powoli próbowałam sobie przypomnieć jak to się stało lecz gdy tylko w głowie pojawiła się kłótnia z Patrykiem wybuchłam płaczem.
-No tak po prostu ... biegłam i wpadłam na drogę. - Powiedziałam. Przecież nie mogłam opowiadać mu o mnie i o Patryku.
-Ehh .. No dobrze, mam dobrą wiadomość. Jeśli dzisiaj poczujesz się lepiej to jutro możesz już iść do domu. - Powiedział zmartwiony doktor.
-No nareszcie, aż trzy dni leżałam w łóżku. - Powiedziałam tym faktem troche pocieszona.
-Noo... Widzisz. Ja już pójdę bo mam jeszcze kilka pacjentów do przebadania. Do widzenia.
-Do widzenia! - Powiedziałam.
-Całkiem miły ten doktor- Pomyślałam i po minucie usnełam..

niedziela, 28 sierpnia 2011

Rozdział 9

Cześć Wszystkim.
Otóż postanawiam pisać blooga , udało się Wam mnie przekonać . ;]
I dziękuję Wam za to . ; *


***


Rano o 7.00 wyrwał mnie ze snu sms od Patryka o treści 'Cześć słońce. ; * Musimy pogadać. Przyjdz za pół godziny do parku.' Odpisałam mu na smsa, że się zgadzam i poszłam do łazienki się jakoś ogarnąć po czym ubrałam się w jasną tunikę i japonki.
Miałam jeszcze 7 minut na dotarcie.
Szłam szarym chodnikiem, 3 metry dalej siedział na ławce Patryk. Wydawał się jakiś smutny .. Podbiegłam do Niego.
-Cześć .. - Powiedziałam .
-Ooo .. już jesteś. - Odpowiedział Patryk wstając z ławki i dając mi buziaka w policzek.
- Co się stało?
-Kochanie .. Nie denerwuj się , proszę. Bo dzisiaj o po południu wyjeżdżam..
-Co?! Gdzie wyjeżdżasz?! Jak?!
-Wyjeżdżam do Londynu.. - Powiedział z oczami pełnymi bólu.
-Na ile ?! - Zapytałam zdenerwowana.
- Na .. zawsze. - odpowiedział a po policzku popłyneła mu łza.
Wybuchłam płaczem i zaczełam biec ile sił w nogach. Patryk zaczął biec w moją stronę. Był coraz bliżej i złapał mnie za nadgarstek.
- Co Ty wyprawiasz?! - zwrócił się do mnie.
- Zostaw mnie! Nigdy nie byłam dla Ciebie ważna i nie .. - Nie dokończyłam gdy Patryk zatkał mi usta swoimi ustami.
- Kocham Cię. Tylko nie zapomnij o mnie.- powiedział i odszedł.
Te słowa doprowadziły mnie do tak bardzo gorzkiego płaczu. Skuliłam się i płakałam a ludzie dziwnie się patrzyli. Kolejny raz straciłam ważną osobę w moim beznadziejnym życiu..
-Nie dam rady. Nie poradze sobie. Nie mogę przecież żyć bez Niego. - Powiedział po czym wstałam i zaczełam znowu biec. Płakałam .. Już kończył się chodnik i było widać główną drogę. Zaczełam biec najszybciej. Widziałam tylko dwa światła, które się do mnie z wielką prędkością zbliżały. Coś we mnie uderzyło z mocną siłą. Lecz nic nie czułam .. Nic nie widziałam .. Nic nie słyszałam. Jednak coś czułam . Strasznie mnie bolało serce, ciągłe myśli z pytaniami 'Jak On mógł to mi zrobić, jak mógł mnie zostawić?! Przecież obiecał! Przecież nie mogę żyć bez Niego.'..

czwartek, 18 sierpnia 2011

Rozdział 7

Moi drodzy ..

Na początek chcę Was o coś poprosić i coś powiedzieć . A więc .. niewiem czy będzie już rozdział 8 . Od trzech postów nie dodajecie komentarzy i wgl.. Więc prosze Was,żebyście do tego rozdziału dodały komentarz (nawet osoby nie zalogowane, czyli te które nie mają tutaj konta),że te moje wypociny czytacie. Poświęcicie na to tylko minute max. i uratujecie blooga. Dziękuję ..
Rusinka .


***


Dzisiaj wstałam o 11.00. Mama poszła już do pracy .. Tata i Natalia też są pracy. A Marcin pewnie w pokoju siedzi. Od dzisiaj postanowiłam się pozbierać po śmierci bardzo bliskiej mi osoby. Chociaż spróbuję...
Zeszłam na dół, nalałam do miski mleka i wsypałam czekoladowe płatki. Ledwo zdążyłam zjeść, gdy zadzwonił dzwonek. Podbiegłam do drzwi i stanełam wryta. W drzwiach stał Patryk w zielonej bluzie, dżinsach i najkach a ja przed nim z samych piżamach, bez makijażu, w nie uczesanych włosach! Pobiegłam szybko na górę, rozkazując mu,żeby poczekał chwilkę w kuchni.
Na moim łóżku wylegiwał się pies a ja wyciągłam z szafy turkusową bokserkę, szorty i turkusowe sandałki. Uczesałam włosy, tym razem pozostały rozpuszczone i zrobiłam makijaż. Po czym wziełam telefon do ręki i zeszłam na dół a za mną pies.
-Ooo .. Piękna nareszcie zeszła! - Powiedział po czym mnie przytulił po przyjacielsku.
-A o kim to tak mówisz?- Powiedziałam robiąc zazdrosną minę.
-No jak to o kim. O Kropce mówię. No przecież innej i pięknej osoby tutaj nie ma. No chyba,że ja..-Powiedział.
-A idz Ty !-Powiedziałam waląc Go łokciem w bok po czym poszłam umyć miskę po płatkach.
-Aućć.. To bolało! Poczekaj, niech ja Cię tylko dorwe! Powiedział, rzucając mnie na podłoge i łaskocząć. Nagle wbiegł Marcin.
-Co Wy tutaj...-Nie dokończył gdy zobaczył,że Marcin leży na mnie a ja cała czerwona ze śmiechu leże na podłodze w ręce trzymając miskę.
Po czym zaraz wszyscy wybuchliśmy śmiechem. Marcin zmył się do pokoju a my zostaliśmy sami.
- A może wyjdziemy gdzięś? - Zapytał Marcin.
- No jasne. Tylko gdzie..?
- To zostaw już mnie..-Odpowiedział po czym zawiązał mi na oczy chustkę. Na początku się sprzeciwiałam no ale gdy mnie tak mocno poprosił to już miałam pewność,że nic mi się nie staje. Przy nim czułam się bezpieczna..
Szłam przez .. nawet nie wiem przez co ale szłam. Szłam ciągle się potykając gdy nagle Patryk odwiązał mi chustkę. Byliśmy nad pięknym jeziorem, nad nami niebo w srebnych gwiazdkach i jedna mała ławka. Usiadneliśmy i zaczełam myśleć..
-Hmm...Patryk jest super chłopakiem...-Pomyślałam.- Jest do tego dosyć przystojny. Czuje się w jego ramionach tak bezpieczna..
Nagle zrobiło mi się zimno i zauważyłam,że przez ten cały czas Patryk się na mnie patrzył.
- Co takiego? Jestem brudna czy co?- Zapytałam.
- Nie. Jesteś piękna.-Odpowiedział.
- Ty też nie należysz do najbrzydszych..-Powiedziałam a On się uśmiechnął. Widocznie poprawiłam mu humor. Być może tego oczekiwał od dawna.
Nagle zobaczyłam,że patrzy mi się w oczy. Powoli nasze wargi zaczeły się do siebie zbliżać. I pogrążyliśmy się w długim i namiętnym pocałunku. Popatrzyłam mu się jeszcze raz w oczy i przytuliłam do Niego. On objął mnie ramieniem i tak siedzieliśmy w ciszy wtuleni w siebie..

niedziela, 7 sierpnia 2011

Rozdział 6

Nic w tym dniu ciekawego nie miało się wydarzyć. Nigdzie nie szłam, nie chciałam. Wolałam zostać sama z moimi myślami, musiałam to przemyśleć. Wstałam z łóżka nawet nie wiem po co. Znowu się położyłam. To wszystko było jakieś bezsensowne. Poczułam pod plecami wibracje. Wyjełam komórkę i przeczytałam smsa od Patryka o treści 'Cześć słońce.; *' Uśmiechnełam się lekko i mu odpisałam również miłego smsa. Przykryłam się kołdrą i nagle ktoś wpadł do mojego pokoju i zdarł ze mnie kołdrę.
- Ej no! Co jest?! - Powiedziałam patrząc na zdyszaną Kornelię.
- Jak to co?! Nie widzieliśmy się przez tyle dni! Tak tęskniłam! I jeszcze ta okropna sytuacja.- Mówiła Kornelia a w jej oczach widziałam smutek.
Rozbeczałam się jak dziecko a ona mnie przytuliła do siebie. Przesiedzieliśmy tak całe popołudnie w ciszy. Ciągle łkałam a ona nic nie mówiła i za to byłam jej wdzięczna.
- Ja już muszę iść. - Powiedziała wstając.
- Dziękuję.
- Eee tam. Trzymaj się. Paa...-Powiedziała wychodząc i zamykając za sobą drzwi.
- Paa..- Odpowiedziałam.
Ledwo się położyłam a znowu ktoś wdarł się do pokoju zakłócając mi moje myśli. W drzwiach stanał Patryk.
-Patryk?!- Powiedziałam przecierając mokre oczy od płaczu.
-Idziemy na lody! Juz, ubieraj się! Nie mogłem Cię przecież zostawić tak samej! Musisz się jakoś z tego ogarnąć! A ja Ci pomogę...-Te słowa sprawiły,że poszułam się pewniej.
W tej chwili poczułam do Niego coś więcej. Tak jakby...Nie umiem tego określić, to chyba coś więcej niż przyjazn. Ale na razie nie chciałam o tym myśleć...
Wziełam conwersy, rurki, żółty t-shirt i poszłam się przebrać do łazieńki, mówiąc żeby zaczekał. Przebrałam się, związałam włosy w niedbały kok, zrobilam lekki makijaż i wyszliśmy.
Zeszliśmy na dół, tata musiał iść do pracy, mama wzieła wolne, siedziała w kuchni popijając herbatę, Marcin siedział zamknięty w swoim pokoju, pewnie spał. Natalia również była w pracy...
- Mamo, ja wychodzę ! - Krzyknełam zamykając drzwi. Usłyszałam tylko ciche 'Tak, jasne córciu.' Mama od czasu śmierci swojej mamy, czyli mojej babci, jest rozkojarzona, zmartwiona, cicha...Ale w końcu ja na jej miejscu tak samo bym się zachowywała. A z resztą zachowuje bo w końcu to moja babcia, którą kochałam i kochać będę chociaż teraz jej ze mną nie ma. Ale ciągle mam wrażenie,że ona jest tam u góry i patrzy na mnie. A raczej nie mam wrażenie tylko jestem tego pewna.
Szłam z Patrykiem szarym chodnikiem, i weszliśmy do knajpki w której pierwszy raz zobaczyłam Patryka. Przed wejściem do knajpki tylko się uśmiechnełam i zerknełam na Patryka, też sie uśmiechał. Weszliśmy do knajpki.
-Jakie lody chcesz? - Powiedział Patryk posyłając mi ten jego jeden z tysiąca szczerych uśmiechów, które powalały z nóg.
-Truskawkowe.-Powiedziałam rumieniąc się z powodu tego uśmiechu. Patryk tylko zaśmiał się pod nosem i poszedł zamówić lody.
Po 2 minutach Patryk szedł już z dwona porcjami truskawkowych lodów. Jedliśmy i dyskutowaliśmy przy tym. Dowiedziałam się bardzo dużo o Patryku. A mianowicie to,że miał mieć brata ale jego mama poroniła. To był straszny szok dla jego rodziny. Trzy lata pózniej jego rodzice powiedzieli mu,że za 5 miesięcy urodzi mu się braciszek albo siostrzyszka. I urodziła mu się siostra, tak bardzo był szczęścliwy. Niestety gdy miała roczek zmarła... Okazało się,że miała raka płuc. I tak Patryk został jedynakiem. On nie chciałm mieć już rodzeństwa. Bał się,że znowu straci siostrę albo brata. A to wszystko Patryk mówił z łzami w oczach. Już wiem co On przedszedł i naprawdę mu współczuje...
Zrobiło się już pózno. Na dworze ciemno. Wyszliśmy z knajpki zapłacając za lody.
-Ale zimnooo..-Powiedziałam chowając ręce do kieszeni spodni. Patryk ściągnął swoją bluzę i założył mi po czym mnie przytulił. Niebo było gwiezdziste, uśmiechnełam się i szliśmy w ciszy myśląc o swoich problemach. Patryk odprowadził mnie pod bramę.
-Dziękuję Ci za dzisiaj.-Powiedział Patryk.
-Nie to ja Ci dziękuję- Powiedziałam dając mu buziaka w policzek i zniknełam za drzwiami. Wiedziałam,że ten gest nie był za wczesny, czułam to. A tak wogóle to przecież tylko zwykły, przyjacielski pocałunek w policzek.
Poszłam do swojego pokoju. Wziełam piżamy i poszłam wziąść prysznic. Strasznie chciało mi się spać no ale musiałam się jeszcze przebrać się i takie tam... A więc przebrałam się, zmyłam makijaż, umyłam zęby i położyłam się w łóżku. Zamknełam powieki gdy przyszedł sms. Od Patryka, napisał 'Dobranoc mała'. Nie odpisałam mu ponieważ, telefon wypadł mi z ręki i zasnełam...

sobota, 30 lipca 2011

Rozdział 5

- Ala! Wstawaj, już 7.00 - Budziła mnie mama.
- Już czy dopiero?! - Odpowiedziałam wstając.
Mama wyszła z mojego pokoju a ja pokierowałam się do łazienki.
Dziś pogrzeb. Miałam iść z Patrykiem ale nie sądze,że przyjdzie po mnie, po wczorajszym. To wszystko jakoś szybko się potoczyło z tym pocałunkiem. Musiałam dać mu do zrozumienia, że to jeszcze nie ten czas, że to wszystko za wcześnie. I musiałam Go niestety zranić...
- Jeśli mu na mnie zależy to przyjdzie, a jeśli nie przyjdzie to okaże się zwykłym durniem, który tylko potrafi zaliczać dziewczyny!- Mówiłam sama do siebie robiąc sobie makijaż.
Wyszłam z łazienki i podeszłam do szafy. Wyciągłam czarno-szarą sukienkę i do tego czarne szpilki. Jeszcze musiałam wykombinować jakąś fryzurę...Po półgodzinnym siłowaniu się byłam gotowa. Miałam rozpuszczone włosy i wpięty czarny kwiat, chyba róża.
Zeszłam na dół. Mama, tata, Marcin i Natalia czekali już na mnie w kuchni. Tata był w czarnym garniuturze i czarnych spodniach. Mama miała czarną bluzkę i biało-czarną spódnicę oraz szpilki. Natalia miała czarną sukienkę, która w niektórych miejscach miała granatowe kółeczka oraz na stopach miała granatowe szpilki. Marcin miał czarną koszulkę, czarne spodnie i białe adidasy.
Patryka nie było... Wszyscy wyszliśmy z domu, ja ostatnia zamykając drzwi. Zamknełam drzwi i zobaczyłam,że na schodach siedzi jakaś osoba. Podeszłam położająć rękę na tej osoby ramieniu. Postać odruchowo się odwróciła i popatrzyła sie w moją stronę. Odetchnełam z ulgą widząc twarz Patryka. On uśmiechnął się tylko i powiedział.
-Przecież bym Cię nie zostawił samej.- Odwzajemniłam uśmiech i sie do Niego przytuliłam. Moi rodzice szli przodem, za nimi Marcin i Natalia a ja na samym końcu wtulona w Patryka. Szliśmy w ciszy... Pod kościołem rozdzieliliśmy się z moimi rodzicami. Ja z Patrykiem, Natalią i Marcinem poszłam do pierwszej ławki a moi rodzice natomiast do krzeseł, które stały na środku kościoła za trumną, w której leżała moja babcia, osoba, która poszłaby za mną w ogień a zgineła przez jakiegoś idiotę, któremu się śpieszyło. W kościele było pełno ludzi, widziałam dużo znajomych twarz. Gdy usiadłam w ławce obok Patryka, wszedł ksiądz. Zaczął coś tam mówić, a ja usłyszałam ostatnie słowa "...módlmy się za naszą zmarłą siostrę Agnieszkę..." Nie mogłam powstrzymać łez i wybuchłam płaczem. Wszyscy popatrzyli się smutnymi i współczującymi oczami na mnie. Tylko Patryk mnie przytulił. Czułam się bezpieczna w jego ramionach. Przez całą mszę trzymałam Go za rękę, bałam się,że też Go stracę, że może mnie opuści, ucieknie ode mnie. Tylko w jego obecności teraz czułam się bezpieczna, doceniona. Muszę jakoś sobie poradzić bez babci, a Patryk mi na pewno pomoże. Wszyscy wychodzili już z kościoła, niewiem dlaczego. Patryk pomógł mi wstać, dowiedziałam,że idziemy na cmentarz. Pochować skarb bez, którego w moim życiu będzie ciężko...
-Ala ? A jak Ty dojdziesz tyle metrów na cmentarz w tych szpilkach?- Zapytał tata.
-Ehm...A mama i Natalia z kim jadą?
-Mama jedzie z ciocią Cecylią a Natalia nie wiem.
-A dobra..Jakoś tam się dostanę!-Powiedziałam a taty już nie było. Wsiadał do jakiegoś czerwonego BMW.
Nagle pode mnie i Patryka podjechał czarny samochód. Z okna wychyliła się moja przyjaciółka ze swoim chłopakiem.
-Siema Alka! Wsiadajcie.
Wsiedliśmy do samochodu i postanowiłam poznać Patryka z moimi znajomymi.
-Pozwólcie,ze Was przedstawię. To jest Martyna. Martyna to jest Patryk.
-Cześć.-Powiedział Patryk
-No cześć.-Odpowiedziała Martyna z uśmiechem.
-To teraz Was ja poznam.-Powiedziała Martyna.
-Patryk, to jest Łukasz. Łukasz to jest Patryk.
-Siema..-Powiedział Łukasz.
-Siema.-Odpowiedział Patryk.
-Sorry,że jestem taki ciekawy ale czy Wy jesteście parą?-Zapytał Łukasz.
-YHmm...-Powiedzieliśmy równocześnie z Patrykiem.
-Rozumiem...-Odpowiedział Łukasz troche się śmiejąc.
-A dlaczego się pytasz? - Zapytał Łukasz.
-A bo mi się tak wydawało,ze jesteście razem.-odpowiedział i wszyscy się roześmieli cicho.
-No to jesteśmy na miejscu.-Powiedziała Martyna. Wysiedliśmy z samochodu. Martyna wzieła Łukasza za ręke. Łukasz był starszy od Martyny o ok. 2 lata, więc mógł już prowadzić samochód.
Nie wiem dlaczego i jak ale mi też moja ręka powędrowała w stronę ręki Patryka. Gdy Patryk to zauważył uśmiechnął się i ścisnął moją ręke. Weszliśmy razem z innymi ludzi na cmentarz. Ksiądz mówił coś do mikrofonu. Skończył i paru mężczyzn powoli opuszczali trumnę na dół. Patryk zauważył w moich oczach łzy. Przytulił mnie i pocałował w czoło. Patrzyłam się na trumnę jak powoli zasypywali ją piaskiem. Rozpłakałam się jak małe dziecko a Patryk przytulił mnie jeszcze mocniej do siebie. Widziałam tylko łzy, cierpienie i ból...Nawet nie wiem kiedy znalazłam się w domu. Ściągnełam szpilki, rozczesałam włosy, umyłam się i przebrałam. No i w końcu zasnełam.

niedziela, 24 lipca 2011

Rozdział 4

Wstałam o 11.30. Czułam jeszcze resztki łez na oczach. Czułam się fatalnie chociaż za oknem piękna pogoda. Nie chciałam stracić babci, nawet nie wiem z jakiego powodu umarła, nie wiem kiedy będzie pogrzeb, nie wiem i nie chcę wiedzieć. Nie chcę dopuścić do siebie tej myśli,że nie będzie jej już ze mną ale muszę. Zwleklam się z łóżka i poszlam do łazienki się jakoś ogarnąć. Umyłam twarz, z makijażu zrezygnowałam bo wiem,że będę ciągle wylewała setki łez a szczególnie dzisiaj, gdy będę wszystko opowiadała Patrykowi i nie chcę wyglądać jak upiór. Miał On dzisiaj przyjść po bluzę i dowiedzieć się, dlaczego zrezygnowałam z spotkania. To będzie dla mnie trudne ale jestem mu winny przeprosiny. Muszę mu jeszcze wytłumaczyć wczorajszy pocałunek. Żałowałam,że to zrobiłam...Weszłam do kuchni, tata siedział na krześle pijąc kawę. Był zamyślony, patrzył się w jeden punkt na ceracie, nic nie mówił. Mama miała czerwone oczy od płaczu. Robiła śniadanie po czym położyła kanapki na stół i siadła na krześle naprzeciwko taty. Podeszłam do stołu i usiadłam obok taty. Jadłam kanapki i myślałam o babci. Pojawiły mi się łzy w oczach, wiec poszłam do swojego pokoju. Nie chciałam jeszcze tym dobijać moich rodziców. W pokoju padłam na łóżku i wybuchłam płaczem. Miałam już odpowiedzi na moje pytania związane z babcią. Musiałam dalej żyć...Nie wiem jak to się stał,że zasnełam. Obudził mnie czyjś dotyk na mojej skórze. Przymrużyłam oczy i zobaczyłam Patryka jak mną potrząsa. Tak się przestraszyłam,ze zeskoczyłam z łóżku i pobiegłam po ciuchy do szafy i do łazienki. Dobrze,że lazienke mam w pokoju. Patryk tylko się zaczął śmiać..
-No i z czego się tak rżysz?-Zaśmiałam się cicho pod nosem.
Odpowiedział mi tylko jeszcze głośniejszy rechot. Wyszłam z łazienki już ubrana i przywaliłam mu poduszką.
-Aućć.. To bolało!- Wykrzyknął dalej się śmiejąć. Podniósł poduszkę i chciał mi oddać ale nie zdążył po Go popchnełam i leżał już na podłodze w łazience. Powoli wstawał a ja nie wiedziałam co zrobić. Spanikowałam i zamknełam Go w łazience. Zaczął się dobijać a ja się tylko zaczełam śmiać, ale natychmiast sobie przypomniałam tamte czasy gdy się tak śmiałam, te chwile spądzone z babcią i natychmiast przestałam się śmiać i Go otworzyłam. Już podniósł do góry poduszkę i chciał sobie oddać ale zauważył jak dość miałam smutną minę i oczy pełne łez. Siadnął obok mnie na łóżku i mnie przytulił.
-Alka, to opowiesz mi dlaczego wczoraj nie byłam na spotkaniu?-Zapytał Patryk, który teraz również miał łzy w oczach.
-Hmm...No powiem. Wczoraj moja babcia miała wypadek. Potrącił ją samochód. Nie przeżyła...-Mówiłam z płaczem a Patryk wsłuchiwał się i trzymał mnie w ramoinach.- Jutro jest pogrzeb. Ja nie dam rady pójść...
-Bardzo mi przykro. Nie wiedziałem...Nie martw się. Wszystko się ułoży. A na pogrzeb pójdę z Tobą. Dasz radę a ja Cię nie zostawie. Będe przy Tobie.
-Dziekuję Ci bardzo. I wiesz co Patryk? Muszę Ci coś powiedzieć. To wczorajsze wydarzenie gdy CIę pocałowałam. Tego miało nie być. Ja wtedy byłam w szoku bo dowiedziałam się o śmierci mojej babci. Zapomnijmy o Tym, dobrze?
-No tak. Oczywiście ! - Powiedział a jego oczy przepelnione były smutkiem.
Nagle przyszedł sms z komórki Patryka. Odczytał i powiedział.
-Ja już muszę iść.Paa...-I zniknął za drzwiami.
Miałam poczucie winy, ciągle myślę,że coś spieprzyłam. Nie wytrzymałam, wybuchłam płaczem. Płakałam z godzinę i usnełam...

czwartek, 21 lipca 2011

Rozdział 3

...Biegliśmy przez biały, wąski korytarz, no ja utykałam przez ten gips. Ten tydzień nie jest chyba dla mnie szczęśliwy... Skręciliśmy w prawo i dopiero się zatrzymałam, gdy zauważyłam moich rodziców. Mama siedziała na krześle, głowę schowała w rękach i płakała, tata chodził w tą i tamtą stronę zdenerwowany.
-Mamo! Co się stało?!- Zapytałam zdenerwowana. Napłyneły mi łzy do oczu, chociaż nie znałam jeszcze powodu, dlaczego znajdujemy się w szpitalu. Dla dziecka, widok płaczącej matki boli, więc nie chciałam teraz dowiadywać się o jakiejś przykrości. Usiadłam obok mamy i ją przytuliłam. Siedzieliśmy razem tak 5 minut. Tata dalej chodził a Marcin oparł się o ściane i czekał. Nie wiadomo na co, ale czekał... Nagle zauważyłam,że nie ma z nami babci. Przez głowę przeszło mi setki myśli, które szybko odgoniłam i wróciłam do rzeczywistości.
-Gdzie jest babcia?! - Wykrzyknełam. Mama zaczeła jeszcze bardzij płakać a tata stanął w miejscu. Marcin patrzył się to raz na mnie to raz na tatę.
-Ba...Bab..Babci...Babci nie ma.- Powiedział i głos mu się załamał. Marcin patrzył się wielkimi, przestraszonymi oczami pełnymi łez na tatę.
-Co?! Jak jej nie ma?! - Wybuchłam placzem i wybiegłam ze szpitala z gipsem na jednej nodze. Biegłam przed siebie, chciałam od tego wszystkiego ucieknąć. Babcia była dla mnie najlepszą przyjaciółką, tak jak Kornelia. Bardzo ją kochałam i nie wiedziałam jak dalej sobie bez niej poradze. Nie mogła odejść...
Zaczął padać deszcz. Nie wiedziałam gdzie jestem, oklapnełam na ławkę i zaczełam cicho płakać. Niewiem ile czasu mineło gdy zauważyłam,że ktoś objął mnie ramieniem. Nie zważałam kto to jest, właśnie tego mi brakowało. Czyjegoś ciepła, ramienia w którę mogę się wypłakać, przytulić. Podniosłam głowę do góry, przez łzy nie widziałam kto to jest. Osoba przede mną wytarła mi swoimi kciukami łzy i dopiero wtedy zauważyłam,że to On.
-Patryk?! Co Ty tu robisz?
-No wiesz..Poszłem się przejść. Napisałaś mi smsa,ze nie przyjdziesz więc pomyślałem,ze chcesz mnie spławić. Chciałem to wszystko przemyśleć. Nie mogłem usiedzieć na miejscu i tak CIę tu znalazłem. Uwiesz, wiele dla mnie znaczysz. A teraz powiedz co Cię gnębi. Dlaczego płaczesz.
-Patryk..Jesteś taki kochany.-Mówiłam przez łzy.- Może Ci kiedyś indziej powiem. Teraz potrzebuję czyiś ramion do przytulenia. A tak naprawdę to nie czyiś tylko Twoich.- Dokończyłam.
-Odprowadzę Cię do domu. Powinnaś się teraz położyć.- Powiedział i przytulił mnie. Zdjął swoją bluzę i położył mi ją na ramiona. Niedługo i już byliśmy pod moim domem.
-Dziękuję...-Wyszeptałam.- Gdyby nie Ty to niewiem co by teraz było ze mną.
-Spoko. No przecież to normalne.-Odpowiedział.
Widziałam w jego oczach smutek. Być może tym,że nie wiedział dlaczego nie byłam na spotkaniu? A może pomyślał,że byłam na randce z innym chłopakiem i że to okazał się jakiś drań? W każdym razie nie chciałam Go stracić...Postanowiłam przejąć inicjatywe.
-Ja już chyba sobię pójdę.Paa..-Odwrócił się i odszedł. Zdążyłam zlapać Go za rękę. Odwrócił się do mnie. Byliśmy tak blisko siebie. Nasze usta powoli się do siebie zbliżały. Czułam wtedy takie emocje ale również nie mogłam powstrzymać łez. Dalej byłam w szoku. Nagle nasze usta się zetkneły i pogrążyliśmy się w namiętnym pocałunku.On stał zdziwiony a ja tylko z uśmieszkiem powiedziałam mu.
-Pa.- Znikłam za drzwiami domu.
Widziałam przez szybę jak się uśmiechał. Po chwili odszedł...
Nie miałam siły się kąpać. Nawet piżam nie ubrałam tylko położyłam się na łóżku. Po półminucie zasnełam...