- Ala! Wstawaj, już 7.00 - Budziła mnie mama.
- Już czy dopiero?! - Odpowiedziałam wstając.
Mama wyszła z mojego pokoju a ja pokierowałam się do łazienki.
Dziś pogrzeb. Miałam iść z Patrykiem ale nie sądze,że przyjdzie po mnie, po wczorajszym. To wszystko jakoś szybko się potoczyło z tym pocałunkiem. Musiałam dać mu do zrozumienia, że to jeszcze nie ten czas, że to wszystko za wcześnie. I musiałam Go niestety zranić...
- Jeśli mu na mnie zależy to przyjdzie, a jeśli nie przyjdzie to okaże się zwykłym durniem, który tylko potrafi zaliczać dziewczyny!- Mówiłam sama do siebie robiąc sobie makijaż.
Wyszłam z łazienki i podeszłam do szafy. Wyciągłam czarno-szarą sukienkę i do tego czarne szpilki. Jeszcze musiałam wykombinować jakąś fryzurę...Po półgodzinnym siłowaniu się byłam gotowa. Miałam rozpuszczone włosy i wpięty czarny kwiat, chyba róża.
Zeszłam na dół. Mama, tata, Marcin i Natalia czekali już na mnie w kuchni. Tata był w czarnym garniuturze i czarnych spodniach. Mama miała czarną bluzkę i biało-czarną spódnicę oraz szpilki. Natalia miała czarną sukienkę, która w niektórych miejscach miała granatowe kółeczka oraz na stopach miała granatowe szpilki. Marcin miał czarną koszulkę, czarne spodnie i białe adidasy.
Patryka nie było... Wszyscy wyszliśmy z domu, ja ostatnia zamykając drzwi. Zamknełam drzwi i zobaczyłam,że na schodach siedzi jakaś osoba. Podeszłam położająć rękę na tej osoby ramieniu. Postać odruchowo się odwróciła i popatrzyła sie w moją stronę. Odetchnełam z ulgą widząc twarz Patryka. On uśmiechnął się tylko i powiedział.
-Przecież bym Cię nie zostawił samej.- Odwzajemniłam uśmiech i sie do Niego przytuliłam. Moi rodzice szli przodem, za nimi Marcin i Natalia a ja na samym końcu wtulona w Patryka. Szliśmy w ciszy... Pod kościołem rozdzieliliśmy się z moimi rodzicami. Ja z Patrykiem, Natalią i Marcinem poszłam do pierwszej ławki a moi rodzice natomiast do krzeseł, które stały na środku kościoła za trumną, w której leżała moja babcia, osoba, która poszłaby za mną w ogień a zgineła przez jakiegoś idiotę, któremu się śpieszyło. W kościele było pełno ludzi, widziałam dużo znajomych twarz. Gdy usiadłam w ławce obok Patryka, wszedł ksiądz. Zaczął coś tam mówić, a ja usłyszałam ostatnie słowa "...módlmy się za naszą zmarłą siostrę Agnieszkę..." Nie mogłam powstrzymać łez i wybuchłam płaczem. Wszyscy popatrzyli się smutnymi i współczującymi oczami na mnie. Tylko Patryk mnie przytulił. Czułam się bezpieczna w jego ramionach. Przez całą mszę trzymałam Go za rękę, bałam się,że też Go stracę, że może mnie opuści, ucieknie ode mnie. Tylko w jego obecności teraz czułam się bezpieczna, doceniona. Muszę jakoś sobie poradzić bez babci, a Patryk mi na pewno pomoże. Wszyscy wychodzili już z kościoła, niewiem dlaczego. Patryk pomógł mi wstać, dowiedziałam,że idziemy na cmentarz. Pochować skarb bez, którego w moim życiu będzie ciężko...
-Ala ? A jak Ty dojdziesz tyle metrów na cmentarz w tych szpilkach?- Zapytał tata.
-Ehm...A mama i Natalia z kim jadą?
-Mama jedzie z ciocią Cecylią a Natalia nie wiem.
-A dobra..Jakoś tam się dostanę!-Powiedziałam a taty już nie było. Wsiadał do jakiegoś czerwonego BMW.
Nagle pode mnie i Patryka podjechał czarny samochód. Z okna wychyliła się moja przyjaciółka ze swoim chłopakiem.
-Siema Alka! Wsiadajcie.
Wsiedliśmy do samochodu i postanowiłam poznać Patryka z moimi znajomymi.
-Pozwólcie,ze Was przedstawię. To jest Martyna. Martyna to jest Patryk.
-Cześć.-Powiedział Patryk
-No cześć.-Odpowiedziała Martyna z uśmiechem.
-To teraz Was ja poznam.-Powiedziała Martyna.
-Patryk, to jest Łukasz. Łukasz to jest Patryk.
-Siema..-Powiedział Łukasz.
-Siema.-Odpowiedział Patryk.
-Sorry,że jestem taki ciekawy ale czy Wy jesteście parą?-Zapytał Łukasz.
-YHmm...-Powiedzieliśmy równocześnie z Patrykiem.
-Rozumiem...-Odpowiedział Łukasz troche się śmiejąc.
-A dlaczego się pytasz? - Zapytał Łukasz.
-A bo mi się tak wydawało,ze jesteście razem.-odpowiedział i wszyscy się roześmieli cicho.
-No to jesteśmy na miejscu.-Powiedziała Martyna. Wysiedliśmy z samochodu. Martyna wzieła Łukasza za ręke. Łukasz był starszy od Martyny o ok. 2 lata, więc mógł już prowadzić samochód.
Nie wiem dlaczego i jak ale mi też moja ręka powędrowała w stronę ręki Patryka. Gdy Patryk to zauważył uśmiechnął się i ścisnął moją ręke. Weszliśmy razem z innymi ludzi na cmentarz. Ksiądz mówił coś do mikrofonu. Skończył i paru mężczyzn powoli opuszczali trumnę na dół. Patryk zauważył w moich oczach łzy. Przytulił mnie i pocałował w czoło. Patrzyłam się na trumnę jak powoli zasypywali ją piaskiem. Rozpłakałam się jak małe dziecko a Patryk przytulił mnie jeszcze mocniej do siebie. Widziałam tylko łzy, cierpienie i ból...Nawet nie wiem kiedy znalazłam się w domu. Ściągnełam szpilki, rozczesałam włosy, umyłam się i przebrałam. No i w końcu zasnełam.
sobota, 30 lipca 2011
niedziela, 24 lipca 2011
Rozdział 4
Wstałam o 11.30. Czułam jeszcze resztki łez na oczach. Czułam się fatalnie chociaż za oknem piękna pogoda. Nie chciałam stracić babci, nawet nie wiem z jakiego powodu umarła, nie wiem kiedy będzie pogrzeb, nie wiem i nie chcę wiedzieć. Nie chcę dopuścić do siebie tej myśli,że nie będzie jej już ze mną ale muszę. Zwleklam się z łóżka i poszlam do łazienki się jakoś ogarnąć. Umyłam twarz, z makijażu zrezygnowałam bo wiem,że będę ciągle wylewała setki łez a szczególnie dzisiaj, gdy będę wszystko opowiadała Patrykowi i nie chcę wyglądać jak upiór. Miał On dzisiaj przyjść po bluzę i dowiedzieć się, dlaczego zrezygnowałam z spotkania. To będzie dla mnie trudne ale jestem mu winny przeprosiny. Muszę mu jeszcze wytłumaczyć wczorajszy pocałunek. Żałowałam,że to zrobiłam...Weszłam do kuchni, tata siedział na krześle pijąc kawę. Był zamyślony, patrzył się w jeden punkt na ceracie, nic nie mówił. Mama miała czerwone oczy od płaczu. Robiła śniadanie po czym położyła kanapki na stół i siadła na krześle naprzeciwko taty. Podeszłam do stołu i usiadłam obok taty. Jadłam kanapki i myślałam o babci. Pojawiły mi się łzy w oczach, wiec poszłam do swojego pokoju. Nie chciałam jeszcze tym dobijać moich rodziców. W pokoju padłam na łóżku i wybuchłam płaczem. Miałam już odpowiedzi na moje pytania związane z babcią. Musiałam dalej żyć...Nie wiem jak to się stał,że zasnełam. Obudził mnie czyjś dotyk na mojej skórze. Przymrużyłam oczy i zobaczyłam Patryka jak mną potrząsa. Tak się przestraszyłam,ze zeskoczyłam z łóżku i pobiegłam po ciuchy do szafy i do łazienki. Dobrze,że lazienke mam w pokoju. Patryk tylko się zaczął śmiać..
-No i z czego się tak rżysz?-Zaśmiałam się cicho pod nosem.
Odpowiedział mi tylko jeszcze głośniejszy rechot. Wyszłam z łazienki już ubrana i przywaliłam mu poduszką.
-Aućć.. To bolało!- Wykrzyknął dalej się śmiejąć. Podniósł poduszkę i chciał mi oddać ale nie zdążył po Go popchnełam i leżał już na podłodze w łazience. Powoli wstawał a ja nie wiedziałam co zrobić. Spanikowałam i zamknełam Go w łazience. Zaczął się dobijać a ja się tylko zaczełam śmiać, ale natychmiast sobie przypomniałam tamte czasy gdy się tak śmiałam, te chwile spądzone z babcią i natychmiast przestałam się śmiać i Go otworzyłam. Już podniósł do góry poduszkę i chciał sobie oddać ale zauważył jak dość miałam smutną minę i oczy pełne łez. Siadnął obok mnie na łóżku i mnie przytulił.
-Alka, to opowiesz mi dlaczego wczoraj nie byłam na spotkaniu?-Zapytał Patryk, który teraz również miał łzy w oczach.
-Hmm...No powiem. Wczoraj moja babcia miała wypadek. Potrącił ją samochód. Nie przeżyła...-Mówiłam z płaczem a Patryk wsłuchiwał się i trzymał mnie w ramoinach.- Jutro jest pogrzeb. Ja nie dam rady pójść...
-Bardzo mi przykro. Nie wiedziałem...Nie martw się. Wszystko się ułoży. A na pogrzeb pójdę z Tobą. Dasz radę a ja Cię nie zostawie. Będe przy Tobie.
-Dziekuję Ci bardzo. I wiesz co Patryk? Muszę Ci coś powiedzieć. To wczorajsze wydarzenie gdy CIę pocałowałam. Tego miało nie być. Ja wtedy byłam w szoku bo dowiedziałam się o śmierci mojej babci. Zapomnijmy o Tym, dobrze?
-No tak. Oczywiście ! - Powiedział a jego oczy przepelnione były smutkiem.
Nagle przyszedł sms z komórki Patryka. Odczytał i powiedział.
-Ja już muszę iść.Paa...-I zniknął za drzwiami.
Miałam poczucie winy, ciągle myślę,że coś spieprzyłam. Nie wytrzymałam, wybuchłam płaczem. Płakałam z godzinę i usnełam...
-No i z czego się tak rżysz?-Zaśmiałam się cicho pod nosem.
Odpowiedział mi tylko jeszcze głośniejszy rechot. Wyszłam z łazienki już ubrana i przywaliłam mu poduszką.
-Aućć.. To bolało!- Wykrzyknął dalej się śmiejąć. Podniósł poduszkę i chciał mi oddać ale nie zdążył po Go popchnełam i leżał już na podłodze w łazience. Powoli wstawał a ja nie wiedziałam co zrobić. Spanikowałam i zamknełam Go w łazience. Zaczął się dobijać a ja się tylko zaczełam śmiać, ale natychmiast sobie przypomniałam tamte czasy gdy się tak śmiałam, te chwile spądzone z babcią i natychmiast przestałam się śmiać i Go otworzyłam. Już podniósł do góry poduszkę i chciał sobie oddać ale zauważył jak dość miałam smutną minę i oczy pełne łez. Siadnął obok mnie na łóżku i mnie przytulił.
-Alka, to opowiesz mi dlaczego wczoraj nie byłam na spotkaniu?-Zapytał Patryk, który teraz również miał łzy w oczach.
-Hmm...No powiem. Wczoraj moja babcia miała wypadek. Potrącił ją samochód. Nie przeżyła...-Mówiłam z płaczem a Patryk wsłuchiwał się i trzymał mnie w ramoinach.- Jutro jest pogrzeb. Ja nie dam rady pójść...
-Bardzo mi przykro. Nie wiedziałem...Nie martw się. Wszystko się ułoży. A na pogrzeb pójdę z Tobą. Dasz radę a ja Cię nie zostawie. Będe przy Tobie.
-Dziekuję Ci bardzo. I wiesz co Patryk? Muszę Ci coś powiedzieć. To wczorajsze wydarzenie gdy CIę pocałowałam. Tego miało nie być. Ja wtedy byłam w szoku bo dowiedziałam się o śmierci mojej babci. Zapomnijmy o Tym, dobrze?
-No tak. Oczywiście ! - Powiedział a jego oczy przepelnione były smutkiem.
Nagle przyszedł sms z komórki Patryka. Odczytał i powiedział.
-Ja już muszę iść.Paa...-I zniknął za drzwiami.
Miałam poczucie winy, ciągle myślę,że coś spieprzyłam. Nie wytrzymałam, wybuchłam płaczem. Płakałam z godzinę i usnełam...
czwartek, 21 lipca 2011
Rozdział 3
...Biegliśmy przez biały, wąski korytarz, no ja utykałam przez ten gips. Ten tydzień nie jest chyba dla mnie szczęśliwy... Skręciliśmy w prawo i dopiero się zatrzymałam, gdy zauważyłam moich rodziców. Mama siedziała na krześle, głowę schowała w rękach i płakała, tata chodził w tą i tamtą stronę zdenerwowany.
-Mamo! Co się stało?!- Zapytałam zdenerwowana. Napłyneły mi łzy do oczu, chociaż nie znałam jeszcze powodu, dlaczego znajdujemy się w szpitalu. Dla dziecka, widok płaczącej matki boli, więc nie chciałam teraz dowiadywać się o jakiejś przykrości. Usiadłam obok mamy i ją przytuliłam. Siedzieliśmy razem tak 5 minut. Tata dalej chodził a Marcin oparł się o ściane i czekał. Nie wiadomo na co, ale czekał... Nagle zauważyłam,że nie ma z nami babci. Przez głowę przeszło mi setki myśli, które szybko odgoniłam i wróciłam do rzeczywistości.
-Gdzie jest babcia?! - Wykrzyknełam. Mama zaczeła jeszcze bardzij płakać a tata stanął w miejscu. Marcin patrzył się to raz na mnie to raz na tatę.
-Ba...Bab..Babci...Babci nie ma.- Powiedział i głos mu się załamał. Marcin patrzył się wielkimi, przestraszonymi oczami pełnymi łez na tatę.
-Co?! Jak jej nie ma?! - Wybuchłam placzem i wybiegłam ze szpitala z gipsem na jednej nodze. Biegłam przed siebie, chciałam od tego wszystkiego ucieknąć. Babcia była dla mnie najlepszą przyjaciółką, tak jak Kornelia. Bardzo ją kochałam i nie wiedziałam jak dalej sobie bez niej poradze. Nie mogła odejść...
Zaczął padać deszcz. Nie wiedziałam gdzie jestem, oklapnełam na ławkę i zaczełam cicho płakać. Niewiem ile czasu mineło gdy zauważyłam,że ktoś objął mnie ramieniem. Nie zważałam kto to jest, właśnie tego mi brakowało. Czyjegoś ciepła, ramienia w którę mogę się wypłakać, przytulić. Podniosłam głowę do góry, przez łzy nie widziałam kto to jest. Osoba przede mną wytarła mi swoimi kciukami łzy i dopiero wtedy zauważyłam,że to On.
-Patryk?! Co Ty tu robisz?
-No wiesz..Poszłem się przejść. Napisałaś mi smsa,ze nie przyjdziesz więc pomyślałem,ze chcesz mnie spławić. Chciałem to wszystko przemyśleć. Nie mogłem usiedzieć na miejscu i tak CIę tu znalazłem. Uwiesz, wiele dla mnie znaczysz. A teraz powiedz co Cię gnębi. Dlaczego płaczesz.
-Patryk..Jesteś taki kochany.-Mówiłam przez łzy.- Może Ci kiedyś indziej powiem. Teraz potrzebuję czyiś ramion do przytulenia. A tak naprawdę to nie czyiś tylko Twoich.- Dokończyłam.
-Odprowadzę Cię do domu. Powinnaś się teraz położyć.- Powiedział i przytulił mnie. Zdjął swoją bluzę i położył mi ją na ramiona. Niedługo i już byliśmy pod moim domem.
-Dziękuję...-Wyszeptałam.- Gdyby nie Ty to niewiem co by teraz było ze mną.
-Spoko. No przecież to normalne.-Odpowiedział.
Widziałam w jego oczach smutek. Być może tym,że nie wiedział dlaczego nie byłam na spotkaniu? A może pomyślał,że byłam na randce z innym chłopakiem i że to okazał się jakiś drań? W każdym razie nie chciałam Go stracić...Postanowiłam przejąć inicjatywe.
-Ja już chyba sobię pójdę.Paa..-Odwrócił się i odszedł. Zdążyłam zlapać Go za rękę. Odwrócił się do mnie. Byliśmy tak blisko siebie. Nasze usta powoli się do siebie zbliżały. Czułam wtedy takie emocje ale również nie mogłam powstrzymać łez. Dalej byłam w szoku. Nagle nasze usta się zetkneły i pogrążyliśmy się w namiętnym pocałunku.On stał zdziwiony a ja tylko z uśmieszkiem powiedziałam mu.
-Pa.- Znikłam za drzwiami domu.
Widziałam przez szybę jak się uśmiechał. Po chwili odszedł...
Nie miałam siły się kąpać. Nawet piżam nie ubrałam tylko położyłam się na łóżku. Po półminucie zasnełam...
-Mamo! Co się stało?!- Zapytałam zdenerwowana. Napłyneły mi łzy do oczu, chociaż nie znałam jeszcze powodu, dlaczego znajdujemy się w szpitalu. Dla dziecka, widok płaczącej matki boli, więc nie chciałam teraz dowiadywać się o jakiejś przykrości. Usiadłam obok mamy i ją przytuliłam. Siedzieliśmy razem tak 5 minut. Tata dalej chodził a Marcin oparł się o ściane i czekał. Nie wiadomo na co, ale czekał... Nagle zauważyłam,że nie ma z nami babci. Przez głowę przeszło mi setki myśli, które szybko odgoniłam i wróciłam do rzeczywistości.
-Gdzie jest babcia?! - Wykrzyknełam. Mama zaczeła jeszcze bardzij płakać a tata stanął w miejscu. Marcin patrzył się to raz na mnie to raz na tatę.
-Ba...Bab..Babci...Babci nie ma.- Powiedział i głos mu się załamał. Marcin patrzył się wielkimi, przestraszonymi oczami pełnymi łez na tatę.
-Co?! Jak jej nie ma?! - Wybuchłam placzem i wybiegłam ze szpitala z gipsem na jednej nodze. Biegłam przed siebie, chciałam od tego wszystkiego ucieknąć. Babcia była dla mnie najlepszą przyjaciółką, tak jak Kornelia. Bardzo ją kochałam i nie wiedziałam jak dalej sobie bez niej poradze. Nie mogła odejść...
Zaczął padać deszcz. Nie wiedziałam gdzie jestem, oklapnełam na ławkę i zaczełam cicho płakać. Niewiem ile czasu mineło gdy zauważyłam,że ktoś objął mnie ramieniem. Nie zważałam kto to jest, właśnie tego mi brakowało. Czyjegoś ciepła, ramienia w którę mogę się wypłakać, przytulić. Podniosłam głowę do góry, przez łzy nie widziałam kto to jest. Osoba przede mną wytarła mi swoimi kciukami łzy i dopiero wtedy zauważyłam,że to On.
-Patryk?! Co Ty tu robisz?
-No wiesz..Poszłem się przejść. Napisałaś mi smsa,ze nie przyjdziesz więc pomyślałem,ze chcesz mnie spławić. Chciałem to wszystko przemyśleć. Nie mogłem usiedzieć na miejscu i tak CIę tu znalazłem. Uwiesz, wiele dla mnie znaczysz. A teraz powiedz co Cię gnębi. Dlaczego płaczesz.
-Patryk..Jesteś taki kochany.-Mówiłam przez łzy.- Może Ci kiedyś indziej powiem. Teraz potrzebuję czyiś ramion do przytulenia. A tak naprawdę to nie czyiś tylko Twoich.- Dokończyłam.
-Odprowadzę Cię do domu. Powinnaś się teraz położyć.- Powiedział i przytulił mnie. Zdjął swoją bluzę i położył mi ją na ramiona. Niedługo i już byliśmy pod moim domem.
-Dziękuję...-Wyszeptałam.- Gdyby nie Ty to niewiem co by teraz było ze mną.
-Spoko. No przecież to normalne.-Odpowiedział.
Widziałam w jego oczach smutek. Być może tym,że nie wiedział dlaczego nie byłam na spotkaniu? A może pomyślał,że byłam na randce z innym chłopakiem i że to okazał się jakiś drań? W każdym razie nie chciałam Go stracić...Postanowiłam przejąć inicjatywe.
-Ja już chyba sobię pójdę.Paa..-Odwrócił się i odszedł. Zdążyłam zlapać Go za rękę. Odwrócił się do mnie. Byliśmy tak blisko siebie. Nasze usta powoli się do siebie zbliżały. Czułam wtedy takie emocje ale również nie mogłam powstrzymać łez. Dalej byłam w szoku. Nagle nasze usta się zetkneły i pogrążyliśmy się w namiętnym pocałunku.On stał zdziwiony a ja tylko z uśmieszkiem powiedziałam mu.
-Pa.- Znikłam za drzwiami domu.
Widziałam przez szybę jak się uśmiechał. Po chwili odszedł...
Nie miałam siły się kąpać. Nawet piżam nie ubrałam tylko położyłam się na łóżku. Po półminucie zasnełam...
poniedziałek, 18 lipca 2011
Rozdział 2
Alicja o 8.00 była już w łazience i myła twarz. Co za szczęście,że za oknem grzeje słońce, bo dzisiaj spotkanie z brunetem o piwnych oczach i uśmiechu powalającym na kolana. Tylko noga w gipsie. Gdy Alicja rozczesywała swoje blond włosy przyszedł sms.
-Hmm...Pewnie to Kornelia. Miała dziś do mnie przyjść z dziewczynami.- Powiedziała sama do siebie i przeczytała smsy o treści jakiej się spodziewała. Za pół godziny dziewczyny miały być u niej. Więc wyciągła szybko z szafki szarą bokserkę, rurki i szare balerinki. Weszła jeszcze na komputer i nk. Dwie nowe wiadomośći...Jedna wiadomość to zaproszenie od chłopaka, poznanego wczoraj. A druga to: "Cześć. Nareszcie Cię znalazłem. Szukałem Cię na tym portalu ok. pół godziny. Ale nieważne...To mój numer: 564123827. W razie potrzeby pisz. Do zobaczenia dzisiaj."
Alicja omal nie spadła z krzeszła ze szczęścia. Dochodziła już za 3 minuty 9.00, więc pomalowała jeszcze usta błyszczykiem i zaraz rozległ się w całym domu dzwonek do drzwi.
-To do mnie!- Krzykneła Alicja oznajmiając wszystkim w domu,żeby nie otwierali.
Alicja miała siostrę Natalię, która była starsza od Alicji o 4 lata i brata Marcina, który był starszy od niej o 3 lata. Czyli wywnioskować można,że Alicja ma 16 lat. Mieszka jeszcze z mamą i tatą oraz babcią, która jest dla niej jak przyjaciółka.
Alicja otworzyła drzwi i przywitała się z pzyjaciółkami. Dziewczyny poszły na górę i Alicja wszystko im opowiedziała.
-A który to.? Bo trochę brunetów tam było... Jak ma na imię.?- Zapytała Natalia.
-O kurcza noga ! Zapomniałam Wam powiedzieć o wiadomości na nk. A więc chłopak nazywa się Patryk...- Dalej opowiadała Ala.
-Niezle mu zawróciłaś w głowie.-Mówiła Kornelia.
-To nie móżliwe. No przecież...Nic się nie stało. Tym chłopakom, którym się podobam to jakoś zarywali do mnie, no nie? a teraz to na seriio nic się nie dzieje.-Odparła Ala.
-Jak się nic nie stało?! Jak do Cb nie zarywa?! Ja nic się nie dzieje?! Chłopak w knajpce ciągle się na Cb gapił, pózniej oddał Ci torebkę, przecież inny koleś mógł Ci ją też oddać,nie? Odniósł Cię na rękach do domu i jeszcze zaorefował randkę.- Tłumaczyły jej koleżanki.
-No być może..Ale mu się nie raczej nie podobam. A tak wgl. to to nie jest randka tylko zwykłe spotkanie za pomoc, no ! - Alka za żadne skarby nie chciała do siebie dopuścić tej wiadomości. Być może się bała,że znów pozostanie skrzywdzona przez następnego cwaniaka,który tylko bawił się jej uczuciami.
-No to wszystko nam opowiesz po randce i wtedy zobaczymy kto miał rację! To może jutro w parku.? - Powiedziała Maryśka.
-No okey. I to nie jest randka tylko spotkanie ! - Wykrzykneła Alka ostatnie zdanie i rzuciła w Maryśkę rzeczą, która sama popadła jej w ręce. Całe szczęście,że to tylko piórnik, który stał na biórku niż kaktus, który stoi obok lampki.
-No dobra dobra...-Odpowiedziała Marysia i odrzuciła piórnik.
-Pa..-Powiedzialy chórem dziewczyny.- I udanej randki-Dodały trzaskając drzwiami i zbiegły ze schodów ze świadomością,że Alka na pewno ich nie dogoni z gipsem na nodze.
-Do Widzenia! - Zdążyły jeszcze wykrztuśić jej rodzicom i babci i już ich nie było.
Ala zeszła powoli do kuchni zrobić sobie kanapki. Jej rodzice byli w pracy a babcia na zakupach. Mama pracowała w sklepie kosmetycznym a tata był policjantem.Siostra była u chłopaka,więc została w domu sama z Marcinem. Alka smarowała chleb nutellą myśląc o rozmowie z przyjaciółkami. Krążyły jej ciągle w głowie pytania, "czy on mnie kocha?", "czy przyjaciółki mają rację?", "a może to tylko zwykły drań?". Siłowała się z myślami dopóki, ktoś nie zadzwonił.
-Halo?- Odebrała komórkę.
-Alicja?! Szybko wsiadaj w taksówkę z Marcinem i jedz do pobliskiego szpitala!-Mówił zdenerwowany głos ojca Alicji. W oddali było słychać wycie karetki, policji oraz gorzki płacz.
-Tato! Co się stało?!- Pytała Alicja.
-Jedz szybko! My jedziemy już z babcią i mamą do szpitala! Pośpieszcie się! - Powiedział po czym się rozłączył.
Zawołałam szybko Marcina i pociągłam go za rękę przed bramę bez żadnego wytłumaczenia. Zdążyłam tylko wziąść portfel i komórkę.
-Ala! O co chodzi?!- Zapytał zdenerwowany brat.
-Sama niewiem! Jedziemy do szpitala!- Odpowiedziałam wpychając Go do taksówki i pojechaliśmy...W drodze do szpitala wysłałam smsa do Patryka,że nie będę mogła przyjść. Dojechaliśmy do szpitala. Zapłaciłam taksówkarzowi i wbiegłam z Marcinem do szpitala...
-Hmm...Pewnie to Kornelia. Miała dziś do mnie przyjść z dziewczynami.- Powiedziała sama do siebie i przeczytała smsy o treści jakiej się spodziewała. Za pół godziny dziewczyny miały być u niej. Więc wyciągła szybko z szafki szarą bokserkę, rurki i szare balerinki. Weszła jeszcze na komputer i nk. Dwie nowe wiadomośći...Jedna wiadomość to zaproszenie od chłopaka, poznanego wczoraj. A druga to: "Cześć. Nareszcie Cię znalazłem. Szukałem Cię na tym portalu ok. pół godziny. Ale nieważne...To mój numer: 564123827. W razie potrzeby pisz. Do zobaczenia dzisiaj."
Alicja omal nie spadła z krzeszła ze szczęścia. Dochodziła już za 3 minuty 9.00, więc pomalowała jeszcze usta błyszczykiem i zaraz rozległ się w całym domu dzwonek do drzwi.
-To do mnie!- Krzykneła Alicja oznajmiając wszystkim w domu,żeby nie otwierali.
Alicja miała siostrę Natalię, która była starsza od Alicji o 4 lata i brata Marcina, który był starszy od niej o 3 lata. Czyli wywnioskować można,że Alicja ma 16 lat. Mieszka jeszcze z mamą i tatą oraz babcią, która jest dla niej jak przyjaciółka.
Alicja otworzyła drzwi i przywitała się z pzyjaciółkami. Dziewczyny poszły na górę i Alicja wszystko im opowiedziała.
-A który to.? Bo trochę brunetów tam było... Jak ma na imię.?- Zapytała Natalia.
-O kurcza noga ! Zapomniałam Wam powiedzieć o wiadomości na nk. A więc chłopak nazywa się Patryk...- Dalej opowiadała Ala.
-Niezle mu zawróciłaś w głowie.-Mówiła Kornelia.
-To nie móżliwe. No przecież...Nic się nie stało. Tym chłopakom, którym się podobam to jakoś zarywali do mnie, no nie? a teraz to na seriio nic się nie dzieje.-Odparła Ala.
-Jak się nic nie stało?! Jak do Cb nie zarywa?! Ja nic się nie dzieje?! Chłopak w knajpce ciągle się na Cb gapił, pózniej oddał Ci torebkę, przecież inny koleś mógł Ci ją też oddać,nie? Odniósł Cię na rękach do domu i jeszcze zaorefował randkę.- Tłumaczyły jej koleżanki.
-No być może..Ale mu się nie raczej nie podobam. A tak wgl. to to nie jest randka tylko zwykłe spotkanie za pomoc, no ! - Alka za żadne skarby nie chciała do siebie dopuścić tej wiadomości. Być może się bała,że znów pozostanie skrzywdzona przez następnego cwaniaka,który tylko bawił się jej uczuciami.
-No to wszystko nam opowiesz po randce i wtedy zobaczymy kto miał rację! To może jutro w parku.? - Powiedziała Maryśka.
-No okey. I to nie jest randka tylko spotkanie ! - Wykrzykneła Alka ostatnie zdanie i rzuciła w Maryśkę rzeczą, która sama popadła jej w ręce. Całe szczęście,że to tylko piórnik, który stał na biórku niż kaktus, który stoi obok lampki.
-No dobra dobra...-Odpowiedziała Marysia i odrzuciła piórnik.
-Pa..-Powiedzialy chórem dziewczyny.- I udanej randki-Dodały trzaskając drzwiami i zbiegły ze schodów ze świadomością,że Alka na pewno ich nie dogoni z gipsem na nodze.
-Do Widzenia! - Zdążyły jeszcze wykrztuśić jej rodzicom i babci i już ich nie było.
Ala zeszła powoli do kuchni zrobić sobie kanapki. Jej rodzice byli w pracy a babcia na zakupach. Mama pracowała w sklepie kosmetycznym a tata był policjantem.Siostra była u chłopaka,więc została w domu sama z Marcinem. Alka smarowała chleb nutellą myśląc o rozmowie z przyjaciółkami. Krążyły jej ciągle w głowie pytania, "czy on mnie kocha?", "czy przyjaciółki mają rację?", "a może to tylko zwykły drań?". Siłowała się z myślami dopóki, ktoś nie zadzwonił.
-Halo?- Odebrała komórkę.
-Alicja?! Szybko wsiadaj w taksówkę z Marcinem i jedz do pobliskiego szpitala!-Mówił zdenerwowany głos ojca Alicji. W oddali było słychać wycie karetki, policji oraz gorzki płacz.
-Tato! Co się stało?!- Pytała Alicja.
-Jedz szybko! My jedziemy już z babcią i mamą do szpitala! Pośpieszcie się! - Powiedział po czym się rozłączył.
Zawołałam szybko Marcina i pociągłam go za rękę przed bramę bez żadnego wytłumaczenia. Zdążyłam tylko wziąść portfel i komórkę.
-Ala! O co chodzi?!- Zapytał zdenerwowany brat.
-Sama niewiem! Jedziemy do szpitala!- Odpowiedziałam wpychając Go do taksówki i pojechaliśmy...W drodze do szpitala wysłałam smsa do Patryka,że nie będę mogła przyjść. Dojechaliśmy do szpitala. Zapłaciłam taksówkarzowi i wbiegłam z Marcinem do szpitala...
środa, 13 lipca 2011
Rozdział 1
W pewien letni wieczór Alicja przechadzała się z koleżankami po mieście. Było bardzo gorąco więc dziewczyny pobiegły do pobliskiej knajpki zamówić zimne pepsi. Usadowiły się w stoliku obok okna. Nagle do baru wbiegli zdyszani chłopacy. Natychmiast uspokoili się gdy zauważyli przyglądające się im dziewczyny. Usiedli obok stolika dziewczyn i zamówiły pizze. Pewien chłopak ciągle zerkał w stronę Alicji, która dopiero po kilkunastu minutach to zauważyła i też zaczeła mu się przyglądać. Dziewczyny musiały już wracać gdyż zaczeło robić się ciemno. Wyszły z baru i poszły w stronę parku. Wszystkie były zawiedzione tym,ze chłopacy nic nie zdziałali, oprócz Alicji, która nie dawała po sobie poznać,że jest chyba 'zauroczona'. Po kilku minutach zauważyli,że ktoś za nimi biegnie. Zaczeły uciekać ile sił w nogach. Alicja nie zauważyła dołku w starym chodniku i upadła na ziemie. Dziewczyny były bardzo zaniepokojone zbliżającą się do nich sylwetką,że nie zauważyły co się stało i dalej biegły. Alicja nie wołała o pomoc, nie mogła wydobyć z siebie głosu. Bół był zbyt uciążliwy,żeby cokolwiek powiedzieć czy poruszyć się.
Stala zkulona i zaczeły lecieć jej rzewne łzy po policzku. Osoba, która za nimi goniłą, podbiegła do Alicji i kucneła.
-Co Ci się stalo?!- Powiedział miły chłopak i wytarł dziewczynie łzy swoim tshirtem.
Alicja dopiero wtedy zauważyła,że to On. Chłopak, który ciągle na nią zerkał.
-Już dobrze? Przepraszam,ze Cię wystraszyłem ale zapomniałaś torebki i chciałem oddać...- Powiedział chłopak podajac jej torebkę.
-Dziękuję...Naprawdę niewiem jak Ci się odwdzięczyć.
-Jutro o 15.00 w parku i jesteśmy kwita.Co Ty na to?-Powiedział i się lekko uśmiechnął.
-Jasne!-Odparła Alicja z błyskiem w oku.
Chłopak zaniósł Alicję na rękach do domu. Całe szczęście,że to tylko 15 metrów. Postawił ją na nogi dopiero pod furtką.
-Może Cię zanieść na kanapę.?- Zapytał chłopak.
-Nie, dziekuję. Już wystarczająco dużo dla mnie zrobiłeś. Poradzę sobię.-Uśmiechneła się mimowolnie.
Pożegnali się i nagle zadzwoniła komórka Alicji.
-Halo.?-Powiedziała Alicja odbierając połączenie.
-Julia?! Gdzie Ty jesteś?! Stało Ci się coś?!-Krzyczały zdyszane i zdenerwowane koleżanki.
-Spokojnie...Jestem w domu . Tylko zwichnełam nogę .-Odparła.
-Co?! Zaraz tam u Cb będziemy ! - Krzykneła Kornelia.
-Nie ma potrzeby . Zaraz jadę z rodzicami do szpitala.
-To jutro do Cb wpadniemy i wszystko nam opowiesz.Okey.?
-Spoko.-Odpowiedziała spokojna dziewczyna myśląc o nowo poznanym chłopaku.
-No to pa.
-Pa.
Stala zkulona i zaczeły lecieć jej rzewne łzy po policzku. Osoba, która za nimi goniłą, podbiegła do Alicji i kucneła.
-Co Ci się stalo?!- Powiedział miły chłopak i wytarł dziewczynie łzy swoim tshirtem.
Alicja dopiero wtedy zauważyła,że to On. Chłopak, który ciągle na nią zerkał.
-Już dobrze? Przepraszam,ze Cię wystraszyłem ale zapomniałaś torebki i chciałem oddać...- Powiedział chłopak podajac jej torebkę.
-Dziękuję...Naprawdę niewiem jak Ci się odwdzięczyć.
-Jutro o 15.00 w parku i jesteśmy kwita.Co Ty na to?-Powiedział i się lekko uśmiechnął.
-Jasne!-Odparła Alicja z błyskiem w oku.
Chłopak zaniósł Alicję na rękach do domu. Całe szczęście,że to tylko 15 metrów. Postawił ją na nogi dopiero pod furtką.
-Może Cię zanieść na kanapę.?- Zapytał chłopak.
-Nie, dziekuję. Już wystarczająco dużo dla mnie zrobiłeś. Poradzę sobię.-Uśmiechneła się mimowolnie.
Pożegnali się i nagle zadzwoniła komórka Alicji.
-Halo.?-Powiedziała Alicja odbierając połączenie.
-Julia?! Gdzie Ty jesteś?! Stało Ci się coś?!-Krzyczały zdyszane i zdenerwowane koleżanki.
-Spokojnie...Jestem w domu . Tylko zwichnełam nogę .-Odparła.
-Co?! Zaraz tam u Cb będziemy ! - Krzykneła Kornelia.
-Nie ma potrzeby . Zaraz jadę z rodzicami do szpitala.
-To jutro do Cb wpadniemy i wszystko nam opowiesz.Okey.?
-Spoko.-Odpowiedziała spokojna dziewczyna myśląc o nowo poznanym chłopaku.
-No to pa.
-Pa.
Subskrybuj:
Posty (Atom)